Refleksje: "W obronie sztuki - O roli i interpretacji układów formalnych w treningu Taekwon-do ITF"

W moim wpisie z 7 marca 2020 roku udostępniłem napisany przeze mnie artykuł, który wydrukowany został w Nr1(8)1996 ukazującego się od 1994 roku periodyku "Taekwon-do! - pismo specjalistyczne PZTKD".

Ostatnio, po upływie dokładnie 25 lat (ćwierć wieku!) przeczytałem go ponownie i stwierdziłem, że generalnie nadal podpisuję się pod jego treścią - wiele zawartych w nim moich opinii można znaleźć także w "Podręczniku Taekwondo" z 2001 roku oraz w moich współczesnych wpisach na tym blogu.

Wobec powyższego, oraz faktu, że stosunkowo trudno tekst przeczytać z załączonego zdjęcia, postanowiłem go odświeżyć.

Artykuł napisany został pod wpływem doświadczeń z moim zawodnikiem, Zbigniewem Kowalkowskim, który moim zdaniem zbyt wcześnie zrobił karierę sportową, oraz tego, co zobaczyłem na II Mistrzostwach Świata Juniorów Taekwon-do ITF rozegranych w dniach 9-11 czerwca 1995 roku w Warszawie. Miałem wówczas możliwość porównania zawodników polskich i koreańskich (a przy okazji obejrzenia reprezentacji USA - to, kto reprezentował Stany, namacalnie uświadomiło mi jaka jest rzeczywista pozycja ITF na świecie). W mojej ocenie daleko nam było, przynajmniej w owym czasie, do wyszkolenia koreańskiego. Nie podobała mi się zatem krytyka ich umiejętności oparta na bazie niekończących się polskich studiów nad tzw. falą. Nie podobało mi się również wykorzystanie konstrukcji przepisów sportowych do wygrywania walk za pomocą biegania po macie i uderzania ręką w podskoku. Byłem zwolennikiem tradycyjnego, koreańskiego modelu Taekwon-do, i jeszcze raz podkreślam: daleko nam było do nich. Polski, czy europejski (?), typowo sportowy model nie był tym, co przyciągnęło mnie do Taekwon-do. Uderzanie rękoma i kopanie w worek uważałem za domenę Kickboxingu.

Wkrótce po napisaniu artykułu nawiązałem współpracę z WTF, a Polski Związek Taekwon-do postawił mi ultimatum: "ITF lub WTF" - wybrałem WTF, gdzie nikt nie zastanawiał się nad "falą", a walczy się nogami.

Poniżej zamieszczam oryginalną treść artykułu - jedyną zmianą jest podział na 3 rozdziały. (Przy okazji: w drugim zdaniu użyłem określenia "Prawidłem" - obecnie budzi ono wyłącznie skojarzenie z przyrządem do formowania butów, ale w 1996 roku, zgodnie z definicją "Słownika języka polskiego" PWN 1979, oznaczało ono przede wszystkim: "przepisy, zasady, normy").


Tym zdjęciem (w wersji czarno-białej) i z podpisem
"Dariusz i Daria Ćwiklińscy oraz Filip i Marcin Kozłowscy"
zilustrowany był oryginalny artykuł.


Wstęp: Relacja Sport - Sztuka

Od dłuższego czasu obserwuję dosyć powszechne odwrócenie relacji. Prawidłem jest, że wszechstronnie wyszkolony student, znający wiele technik, posiadający minimum 1 Dan, chce spróbować swoich sił w sytuacji, która bardzo ogranicza jego możliwości - w zawodach sportowych, gdzie wolno używać niewielkiej ilości technik i w bardzo wąskim zakresie. 

Tymczasem "wykombinowano", że skoro walka sportowa zawiera tak nieduży arsenał rozwiązań, więc można stosunkowo szybko przygotować zawodnika, ucząc go kilku technik i kilkunastu rozwiązań taktycznych. 

Tak "ograniczeni" zawodnicy powodują, że zawody stają się mało widowiskowe i w niewielkim stopniu odzwierciedlają istotę Taekwon-do. 

Następnie zawodnik taki, tym bardziej, jeśli jest skutecznym zawodnikiem, mam na myśli skuteczność w zawodach lokalnych bądź krajowych, gdyż na szerszą skalę i tak nie są w stanie sprostać tym, którzy przeszli prawidłowy tok szkolenia, ubiega się o czarny pas, gdyż tylko z takim może wziąć udział w zawodach międzynarodowych i następuje paradoks: nie czarne pasy stają się zawodnikami, a zawodnicy czarnymi pasami.


Interpretacja i trening TUL Taekwon-do ITF

Gen. Choi, na bazie różnych stylów i własnych doświadczeń rozwinął 3200 wariantów ruchowych (nie technik!), tworzących całość Taekwon-do i zawartych w III i IV tomie Encyklopedii (patrz wywiad z Generałem w nr 1 "Taekwon-do!", str. 19). Nauczanie ich według systematyki tych książek, czy nawet posługując się tomami VI i VII, byłoby w dużej mierze chaotyczne i w efekcie nie rokujące nadziei na zapamiętanie choćby ich połowy. Potrzebny jest "skrypt".

Taką rolę pełnią układy formalne. Łącznie zawierają one 970 ruchów, przy czym wiele wariantów, w zależności od ważności, powtarza się wielokrotnie dokładnie w tej samej postaci. Układy zawierają więc przegląd najważniejszych, podstawowych technik, we właściwych proporcjach.

Jeżeli Ap Joomuk Jirugi jest techniką wiodącą dla Taekwon-do, to właśnie dlatego od niej rozpoczynamy naukę, a nie dlatego, że jest techniką najłatwiejszą - bo taką nie jest! Z tego też powodu pojawia się ona we wszystkich, zaś najwięcej proporcjonalnie jest jej w  fazie uczenia wstępnego. Poza tym każdy układ zawiera jakiś element wiodący.

Dla układów niższych jest to głównie opanowanie podstawowych, a więc najczęściej stosowanych elementów walki. W wyższych, dominują inne, np. w układzie XI walka w pozycji bocznej, analogiczne sekwencje, lecz o wyższym stopniu trudności spotykamy np. w układzie XXI, w układzie  XIII są to bloki w układzie Bandae, w w XIV zwroty itp.

Tak więc układy, według kryterium skuteczności i prawdopodobieństwa użycia w walce, uczą technik coraz bardziej zaawansowanych, z tą ideą jednak, aby nawet ten, który ćwiczy krótko miał szansę obrony i zwycięstwa.

Przewagą praktykujących długi okres czasu powinna być znajomość rozwiązań na szczególne okazje, dla przeciwników bardzo wymagających lub takich, które pozwalają zaskoczyć oponenta nie znanym mu elementem.

Przeznaczeniem układów jest zatem umożliwienie studentowi opanowania głównych technik w ich podstawowych wariantach. Nauka odbywa się z podziałem na etapy. Każdy etap równa się jednemu układowi. Według opinii i przepisów Polskiego Związku Taekwon-do, czas trwania każdego etapu określa się na 6 miesięcy. Tyle czasu potrzeba na opanowanie nowego układu, czyli naukę nowych elementów walki oraz doskonalenie tych już znanych, które się w nim powtarzają. Nie chodzi więc o nauczenie się nowego układu, to odbywa się zwykle w bardzo krótkim czasie, lecz o stałe, systematyczne praktykowanie go.

Osoba, która tylko uczy się układów, przypomina kogoś, kto kupuje buty po to, by zawiesić je na ścianie.

Naukę nowego układu należy rozpocząć od zrozumienia sensu i znaczenia elementów nieznanych, dotychczas nie wykonywanych. Na tym studia nad układem i jego interpretacją powinno się zakończyć, rozpocząć zaś jego powtarzanie: jeszcze raz, jeszcze raz... Im więcej, tym lepiej.

Próby rozpatrywania układu jako ciągu technik, następujących po sobie w wyimaginowanej walce, są ślepą uliczką. W większości jest  to wybór pojedynczych technik, skierowanych naprzemiennie przeciw jednemu bądź dwóm przeciwnikom jednocześnie oraz uwolnień z uchwytów, a nie sekwencje ruchowe, jakie mogłyby nastąpić po sobie w realnej walce. Gdyby układy miały oddawać takie sytuacje, być gotowym wzorem, receptą na każdą sytuację, rozrastałyby się w nieskończoność. 

Niestety nawet pojedynczych ruchów nie należy brać zbyt dosłownie. Niemal wszystkie ruchy, a większość przecież stanowią bloki, wykonywane są w wersji z krokiem do przodu, np. tyle kontrowersji budzący Kyocha Sonkal Kaunde Yop Makgi. Nie znaczy to jednak, że właśnie w tej wersji mają one zastosowanie w walce. Proszę sobie wyobrazić układy, wykonywane w przeważającej większości kroków do tyłu?

Nie można także nie doceniać innych aspektów, jak symbolika. Według słów Generała, o tym, że akurat układ Ko-Dang został usunięty zdecydował fakt, że "był (on) pomniejszym z bohaterów Korei, określających układy", a nie techniki, które forma powyższa zwierała. Symbolika rzutuje na diagram, ilość ruchów oraz wybór technik, np. techniki kończącej. Innymi, nie mniej ważkimi, są widowiskowość i systematyczne podnoszenie ogólnej sprawności ćwiczących, jak wyskok z obrotem w IX układzie.

Jeszcze sprawa tak zwanej "fali". Zupełnie niedawno grupa młodych adeptów, reprezentująca różne kluby, w trakcie oglądania najnowszej szkoleniowej kasety video, sygnowanej przez ITF, zaczęła wykpiwać materiał tam zawarty, konkludując, że Koreańczycy są "do niczego" i w ogóle nie robią fali. Tymczasem ci sami zawodnicy, obserwowani w trakcie treningu, podrygują (w dobrej wierze) w taki sposób, że od patrzenia na nich można dostać choroby morskiej. Dla ćwiczących Taekwon-do "fala" nie powinna stanowić żadnego problemu. Każdy człowiek poruszający się krokami dłuższymi niż zwykle, wykonuje ją. Ćwiczący muszą zwrócić uwagę tylko na to, by poruszać się na ugiętych nogach, tzn. 80 % wyprostu kolan w fazie przejściowej. To wszystko.

Niech fala będzie problemem dla karate, które musi zwalczać ten naturalny sposób poruszania.


Podsumowanie

Właściwa interpretacja układów jako takich, w szerokim aspekcie może pozwolić wielu osobom na ujrzenie ich w innym świetle. Mogą stać się ćwiczeniem wykonywanym chętnie i z zaangażowaniem, a nie niezrozumiałym anachronizmem, praktykowanym dla czyjegoś "widzimisię" lub tylko po to, by zdać egzamin.

Układy są dla Taekwon-do ITF ćwiczeniem głównym. Samo zaś Taekwon-do jest tak skonstruowane, że bez żadnych ćwiczeń uzupełniających, znakomicie rozwija wszystkie cechy motoryczne, zapewnia dobrą kondycję i sylwetkę.

Jeśli masz ograniczony czas na trening, to trenuj Taekwon-do według wymagań egzaminacyjnych, zamiast przebrany w Dobok biegać, skakać na skakance, dźwigać ciężary, czy boksować w worek. Co byś powiedział o sprinterze, wykonującym układy i kopnięcia w wyskoku? Pamiętaj, że umiesz to, czego się uczysz. Jeśli biegasz, będziesz umiał biegać i tak dalej.

Układy oprócz wyżej wymienionych zalet, tworzą pewną wizję i koncepcję walki, czego nie znajdziesz nigdzie indziej. W momencie, gdy przebierzesz się w Dobok, nie musisz się nawet specjalnie rozgrzewać. Po prostu zacznij od Saju Jirugi. 

Zaś jeśli chodzi o rozciąganie, nie ma lepszych od ćwiczeń Jogi, te jednak powinieneś wykonywać w domu, nie na sali treningowej.

Taekwon-do jest stylem młodym, ściśle, wręcz nierozerwalnie związanym ze starymi sztukami walki. Bez tych korzeni szybko stałoby się płytką, nie wyróżniającą się spośród innych dyscypliną sportową, ulegającą trendom i modom. Sztuka bowiem jest wartością ponadczasową. Znajdzie zrozumienie i uznanie w każdych czasach. Zachwyca też estetyką.

Taekwon-do w swojej czystej, nieskażonej postaci powinno też pozyskać sobie własną publiczność, podobną do tej, jaką posiada gimnastyka, taniec, czy jazda figurowa na lodzie. Niech to będzie publiczność ceniąca nade wszystko granice, jakie może osiągnąć ludzka sprawność i piękno, wyrażone poprzez ruch. Nie dopuśćmy do tego, abyśmy bili się ku uciesze gawiedzi, a matki żegnały zawodników, jadących na zawody, ze łzami w oczach i z białymi chusteczkami w dłoni. 

I jeszcze jedno pytanie na koniec: po co zawodnikowi Taekwon-do trening z workiem, skoro walki są bezkontaktowe?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój program "Taekwondo Stretching" (cz. 1): Wprowadzenie i Zestaw 1

Jeszcze dwie książki w języku polskim na temat Taekwondo